środa, 21 sierpnia 2013

So here I am in States....

Ok, to jest moj pierwszy post ze Stanow. Opisze pare rzeczy tutaj ale po kolei...

1. Podroz :

Byla dluga i meczaca... Musialem wstac o 4:00 rano, zeby byc na lotnisku o 5:00 na lot o 6:50. Spalem okolo 1 :30 godz tylko bo do 2:00 wciaz sie pakowalem i sie zastanawialem jak sie spakowac do 2 walizek po 23kg. Takze po niecalym 2 godzinnym spaniu, zmeczony, niewyspany i zdenerwowany pojawilem sie na lotnisku o 5:00 z moja rodzinka, ktora dzielnie wstala o nie normalnej porze zeby mi pomoc.
Myslalem ze o 5 nikogo nie bedzie na lotnisku ale oczywisce byla strasznie dluga kolejka i zrzucilem bagaze dopiero okolo 6:00. Mialem 2 bagaze, kazdy z nich przekraczal dozwolone 23kg przez Air France ale na szczescie Pan na lotnisku sie tym niprzejmowal i nie musialem placic 140 euro za nadbagaz. Uff... Po nadaniu bagazu i pozegnaniu sie z rodzinka mialem jakies 10 min na dotarcie do gate ale to nie byl problem bo lotisko Chopina jest malusienkie w porownaniu z tym co mialem dopiero zobaczyc. Moj 2 godzinny lot do Paryza na lotnisko De Gaulle rozpoczal sie o 6:50.

                                               Zdjecia z lotniska Chopina, Warsaw-Paris
 
Po przylocie do Paryza mialem 1.30 godziny na dostanie sie do Gate wiec mylalem : Ok mam duzo czasu. Ale ale, to lotnisko to chyba jest najwiekze na swiecie. Strasznie duze, serio. Szedlem z jednego konca terminalu na drugi, potem przeszedlem przez jakis punkt kontrolny, dopiero potem jechalem busem jakies 15 minut do terminalu a potem stalem w kolejce na boarding gdzies 30 min. Nie bylo fajnie ale coz. Dostalem przy wejsciu moje custom declarations, ktore mialem wypelnic i pani kora sprawdzala mi bilet powiedzila, ze siedze przy emergency wyjsciu i w razie wypadku mam pomoc zalodze wyrwac dzrzwi i jakos pomoc w ewakuacji?! Ja zrobilem tylko mine podobna do tego "????!!!!!???" powiedzialem "ok i will do it" i poszedlem dalej. W samolocie kolowalismy strasznie dlugo. Zeby dostac sie na nasz pas krazylismy 23 minuty po lotnisku. Myslalem ze do tej Atlanty to chyba pojedziemy samolotem a nie polecimy - serio to bylo strasznie wkurzajace. Ale dopiero tam do mni dotarlo, ze lece do USA i wracam dopiero za rok...


Nastepnie czekal mnie najgorszy lot w zyciu ale nie bede tutaj sie wyzalal. Moje miejsce bylo w zlym miejscu samolotu. Bylo przy kuchni a tam flight attendants sie caly czas krecili, cos przygotowali wiec nie zmruzylem oka na moment i bylem strasznie wkurzony. Do tego jezdzili tymi swoimi wozkami z jedzeniem i caly czas mnie potracali. Jedyny plusem bylo to ze moglem rozporstowac nogi bo nie mialem przed sa rzedu, a to bylo pomocne z moim wzrostem 192cm.
Jedzenie bylo calkiem niezle. Dosalem main lunch, snacks byly nawet lody. Picie moglem wziac kiedy chce a stewardzi i stewardessy byli naprawde pomocni... Air Frane ma naprawde dobre jedzenie.

Nastepnie przylecialem na lotnisko w Atlancie, gdzie mialem czekac az 4:30 godziny na nastepny lot. Ale to bylo w sam raz czasu a wsyztsko. Kolejki w immigration i na kontroli celnej i na wszystkim byly ogromne zajelo mi to kolo 2 godzin. Wielu ludzi pospozniali sie na swoje samoloty. Potem spokojnie zjadlem normalny obiad, udalem sie do swojego gatu, przeczytalem gazete i akurat zaczal sie boarding. W samolocie do Burlington bylo strasznie duzo French-Canadians i spodziewalem sie, ze bede slyszal angielski wtym samolocie a tu tylko francuski (???). Ale i tak w tym smolocie mnie srasznie scielo i poszedlem spac na 2 godziny. Obudzila mnie dopiero stewardessa, ktora mi powiedziala, ze juz dolecielismy.

 
Zdjecia z Atlanty






Bylem kolo 21:30 w Burlington, bylem strasznie zmeczony. Poszedlem odebrac moje bagaze i czekajac na nie podchodzi do mnie czlowiek mowiac : "Hi, I am the member of a Rotary Club of Waterbury" caly usmiechniety i w ogole a ja na to ze " Yeah I'm the man" no i potem caly klub sie zebral mnie przywitac. Wszyscy ci z ktorymi pisalem bedac w Polsce. Bylo bardzo milo. Dostalem cala torbe prezentu - koszulke, czapke, slodycze itp. Moj counselor Ron pierwsze co zrobil to dal mi czapke New Yor Giants i powiedzial -  "Remember, from now on, you're the Giants fan". Bylo strasznie smiesznie i sympatycznie. Potem pojechalem do Rona jego ogromny truckiem do jego domu w ktorym mialem zostac do piatku.

Pierwsze spostrzezenie : Ich samochody tutaj sa ogroooooomne. Naprade w zyciu nie widzialem wiekszych.

Ok nastepny post juz zaraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz